Dobra zabawa z pomaganiem w tle, czyli Bluerank w walce o Puchar „Gazety Wyborczej”
Impreza miała charakter charytatywny. Dochód z niej przeznaczono na potrzeby stowarzyszenia „Dom na Osiedlu”, pomagającego osobom z głębszą niepełnosprawnością intelektualną. W turniejowej przerwie jego podopieczni wręczyli kapitanom okolicznościowe upominki: obrazki oraz własnoręcznie wykonane maskotki.
Do udziału w Pucharze „Gazety Wyborczej” zgłosiło się piętnaście zespołów, które reprezentowały firmy i uczelnie z naszego regionu. W turnieju zagrały - oprócz naszej drużyny - także: Biliński, Ceri, Cosinus Med, Decathlon, Gillette, Indigo, LSI, MBank, Nordea, Politechnika Łódzka, Rossmann, Sukcesja, Termy Poddębice oraz Wielton.
Drużyna marzeń
Skład naszej drużyny kompletowaliśmy od kilku tygodni. Ze względu na osobiste zobowiązania i inne przyczyny niezależne kilku wysokiej klasy zawodników musiało odmówić udziału. Ostatecznie, drużynę „Niebieskiej Armady”, tworzyli: Maciej Gałecki (kapitan) oraz Andrzej Jacukowicz, Paweł Jerzmanowski, Jakub Lenart, Jacek Paczesny, Dariusz Sapa, Bartosz Śląski, Dawid Śliwiński, Rafał Trąbski i Piotr Wiernicki.
Emocje w każdym meczu
W pierwszej fazie turnieju, który odbywał się w łódzkiej Hali Sportowej, rozgrywki odbywały się w podziale na cztery grupy, w których grano systemem każdy z każdym. Dwie najlepsze ekipy z każdej grupy awansowały do gry o miejsca 1-8, pozostałe drużyny walczyły o pozycje 9-15.
Naszą ekipę los przydzielił do jednej grupy z zespołami farbiarni Biliński oraz MBanku. W pierwszym spotkaniu Bluerank mierzył się z ekipą firmy Biliński. Spotkanie zaczęło się dla nas najgorzej jak tylko mogło - już w pierwszej minucie straciliśmy gola, co wymusiło na nas konieczność gonienia wyniku. Niestety, jedna z kontr przeciwnika zakończyła się trafieniem na 0:2. Wprawdzie Bartek Śląski zdobył kontaktowego gola, ale nie udało nam się już doprowadzić do remisu.
W drugim spotkaniu Bluerank mierzył się z MBankiem. Tutaj niestety również byliśmy zmuszeni uznać wyższość rywala, który zaaplikował nam trzy gole, na które, pomimo ambitnej postawy, nie udało nam się odpowiedzieć.
Walka do ostatniej sekundy
Przed meczem o 11. miejsce przeciwko ekipie Ceri, mocno dopingowaliśmy się do walki, co przyniosło efekty. W tym spotkaniu walczyliśmy o każdą piędź terenu, o każdą klepkę parkietu, co ostatecznie pozwoliło nam na wygranie 3:2. Drogę do bramki udało się znaleźć Bartkowi Śląskiemu, Rafałowi Trąbskiemu i Piotrkowi Wiernickiemu. Emocji było wiele, rywale do końca próbowali strzelić wyrównującego gola. Dzięki heroicznej postawie defensywy, na czele z broniącym dostępu do naszej bramki Pawłem Jerzmanowskim, udało się nie dopuścić do straty gola. W jednym przypadku sędzia uznał nawet trafienie na 3:3, ale dzięki naszej reakcji zweryfikował swoją pierwotną decyzję i przyznał, że piłka, którą z linii bramkowej w ofiarnej interwencji wybijał Andrzej Jacukowicz, nie przekroczyła jej pełnym obwodem. W ostatniej akcji meczu ponownie piłkę z linii wybijał z kolei Darek Sapa.
Radość po ostatnim gwizdku była ogromna! Takie właśnie zwycięstwa budują ducha drużyny.
Pierwsze miejsce w zawodach zajęli studenci Politechniki Łódzkiej, którzy w finale pokonali Cosinus Med 5:2. W meczu o trzecie miejsce Decathlon wygral 5:0 z Gillette. Na kolejnych miejscach uplasowali się: 5. Rossmann, 6. MBank, 7. Sukcesja, 8. Biliński, 9. Nordea, 10. Wielton, 11. BLUERANK, 12. Ceri, 13. Termy Poddębice, 14. LSI, 15. Indigo.
Występ na miarę możliwości
Ostatecznie zajęliśmy w turnieju o Puchar „Gazety Wyborczej” 11. miejsce. Zmagania miały oczywiście służyć szczytnemu celowi i dobrej zabawie, ale, jak na ambitnych sportowców przystało, przed rywalizacją stawialiśmy sobie za cel jak najwyższe miejsce.
Wydaje się, że 11. pozycja w dobry sposób oddaje nasze obecne możliwości. Piłka halowa, zwana też futsalem, a w Zgierzu halkopem, to trudna dyscyplina. Znacznie różni się od piłki nożnej na powietrzu, przede wszystkim dynamiką, specyficzną nawierzchnią, przestrzenią do gry czy też sposobem rozgrywania akcji. Nie bez przyczyny czołowi futsaliści świata nie robią wielkich karier w piłce tradycyjnej, a piłkarze biegający po murawie rzadko są też dobrzy na sali.
Biorąc pod uwagę fakt, że przed turniejem ani razu nie mieliśmy okazji potrenować wspólnie grania na hali, a większość rywali już na pierwszy rzut oka, miała za sobą futsalowe doświadczenie, nasze 11. miejsce należy ocenić jako dobry rezultat.
O ile zwycięstwa w sporcie są jego solą, o tyle to porażki uczą najwięcej. My też wyciągniemy wnioski z turniejowego występu i już niedługo z pewnością usłyszycie o sukcesach „Niebieskiej Armady” na miarę naszych i Waszych oczekiwań!
Już teraz uchylimy Wam rąbka tajemnicy i zdradzimy, że w przyszłym roku ponownie spróbujemy powalczyć o Puchar „Gazety Wyborczej”.
Autor: Jakub Lenart